środa, 31 grudnia 2014

niedziela, 28 grudnia 2014

Moja ulubiona pora dnia

to noc
a właściwie późny wieczór

ten moment,
kiedy Jula i Zuzia już śpią
a ja jestem jeszcze na tyle przytomna,
żeby mieć kwadrans dla siebie

wtorek, 23 grudnia 2014

poniedziałek, 15 grudnia 2014

czwartek, 11 grudnia 2014

Kiedyś listonosz pukał

i to dwa razy
Teraz najpierw dzwoni domofonem
a kiedy nie słyszy się domofonu,
bo się na przykład odkurza,
to nic nie szkodzi,
bo pan listonosz i tak sobie jakoś poradzi
i wejdzie

poniedziałek, 24 listopada 2014

Noc z piątku na niedzielę tuż, tuż ;)

Obudziłam się dziś kilka minut po piątej
i to sama z siebie
Budzik ustawiłam na 5.30
(poniedziałki zaczynają się dla nas bardzo wcześnie),
ale nie zdążył zadzwonić

środa, 19 listopada 2014

Co tam aura za oknem

Pogoda - jaka jest - każdy widzi
ale od poniedziałku
w ogóle tego nie zauważam,
choć dopiero teraz mam czas,
żeby o tym napisać

poniedziałek, 17 listopada 2014

wtorek, 4 listopada 2014

Listopad, listonosz, list

Dziś pan listonosz przyniósł mi list
polecony
- z Unilevera - oświadczył wręczając mi kopertę
Zdziwiłam się nieco,
bo przecież rozwiedliśmy się
dopiero co

sobota, 1 listopada 2014

piątek, 31 października 2014

sobota, 18 października 2014

Goście, goście

Kiedy wyprowadzaliśmy się z naszego mieszkania na Ursynowie
i przeprowadzaliśmy się na Mokotów,
najbardziej żal nam było rozstania z sąsiadami

poniedziałek, 13 października 2014

Hormonogilda

...czyli te dni, kiedy jestem totalną jędzą
warczę, kipię złością
a stężenie jadu w wydychanym powietrzu
przekracza wszelkie dopuszczalne normy
Jestem jednym, wielkim, złośliwym hormonem
a ciało to tylko przebranie...

środa, 8 października 2014

Jak gdyby nigdy nic...

...życie płynie
Zuzia zagorączkowała
na szczęście na krótko
Dziś obie z Julą
w podskokach
niemal pofrunęły
do ukochanego przedszkola
(kto by przypuszczał...)

niedziela, 5 października 2014

Za chwilę idę spać...

Nie wiem, jak długo będę żyć na tym świecie
ale przy odrobinie szczęścia
jutro około 5.30 obudzę się
w duchu myśląc sobie,
że ta pora do wstawania
taka nieludzka

Mysia dziura...

...z dobrym oświetleniem by się przydała

Popijam sobie kawę orkiszową(na słoiczku rysunek świętej Hildegardy
- mam ja z tymi świętymi... ;)
przeglądam Wysokie Obcasy
i łamię tajemnicę korespondencji

środa, 1 października 2014

Jeśli święty Tomasz pozwoli...

...dziś zamieszczam jeden z moich ulubionych tekstów
Sama bym tego lepiej nie ujęła
A co i rusz czuję, że wiele z poruszonych tu kwestii 
bardzo mnie dotyczy
Właściwie wszystkie... ;)

poniedziałek, 29 września 2014

Nie taka znowu awaria...

Co i rusz ktoś mówi/pisze/dzwoni do mnie i mówi:
- wiesz, ten twój blog, to wcale nie taka znowu awaria,
całkiem fajnie się czyta... niektóre rzeczy... ;)

czwartek, 25 września 2014

Dobre Duchy, Bratnie Dusze

Jedne i drugie dobrze, że są
Bez Nich trudno byłoby iść przez życie
Wspierają, kiedy jest się w potrzebie
Można razem umierać ze śmiechu
albo popłakać sobie czasem

wtorek, 23 września 2014

There must be an Angel playing with my heart

Od wczoraj trenuję 3 razy w tygodniu (i tak już do końca życia ;)
Poniedziałek, środa, piątek - łatwo zapamiętać
Na początek przewidziane są tylko rowerki
w pierwszym tygodniu 2 razy po 50 minut,
od drugiego tygodnia 3 razy po 60 minut

poniedziałek, 22 września 2014

Co za poniedziałek!

Nasza drużyna siatkarska zdobyła mistrzostwo świata
Po czterdziestu latach!!! - BRAWO!!!
A ja nie wytrzymałam do wizyty u Gacy,
którą mam za całą wieczność (a dokładnie za tydzień)
i już dziś weszłam na wagę (dobra, i ze 3 razy wcześniej, no góra 6 ;)

piątek, 19 września 2014

PS

(Dziś na bogato. Kto rozpisanemu zabroni ;)

Już, już prawie wychodziłam z domu, kiedy napisała do mnie koleżanka
Na privie napisała, więc nie zdradzam, kto zacz
Chyba, że sama zechce się zdradzić :)
Dość dawno nie widziałyśmy się 'na żywo'
Na zdjęciach wygląda rewelacyjnie

Poszczę i postuję ;)

Przez kilka ostatnich dni bolała mnie głowa
(Marcia zawsze powtarza: boli, to rośnie ;)
Nie tak cały czas, pobolewała raczej
Od czasu do czasu, raz mocniej, raz lżej
Myślę sobie, że to mój przebiegły organizm
Usiłował wyłudzić czekoladę
Z pewnością mając na uwadze wyłącznie moje niedobory żelaza,
bo przecież nie dla smaku (fuj)

wtorek, 16 września 2014

Yesterday, all my troubles seemed... closer than ever

Piję sobie kawę zbożową i pomyślałam sobie,
że napiszę krótko o tym, jak było wczoraj.
Pojechałam do Gaca Centrum,
które jest tak blisko mnie,
że grzechem byłoby tego nie wykorzystać.
Bardzo miła pani
i szczupła
(według Madziarowego systemu miar i wag
ważyła tyle, co moja lewa noga
- do kolana)
zabrała mnie do gabinetu,
wypytała o różne rzeczy,
a następnie zważyła i zmierzyła.

poniedziałek, 15 września 2014

Ahoj, Przygodo ^_^

Dziś o 13tej (happy hour? ;) mam pierwszą konsultację w Centrum Gacy
Wiele osób trzyma za mnie kciuki
Jest też wiele głosów na 'nie' ('daj spokój, to ściema, efekt jojo murowany')
Sama nie wiem, która grupa motywuje mnie bardziej ;)
Na wypadek wszelki dziękuję jednym i drugim <3

środa, 10 września 2014

niedziela, 7 września 2014

Księżyc dziś w pełni

a kiedy jest pełnia, nie mogę spać
pewnie dzięki temu właśnie
nie zasnęłam za kierownicą,
kiedy po koncercie 'Starsi Panowie w Kamienicy'
wracałam nocą do domu
piszę więc po powrocie na gorąco
(choć powietrze za oknem raczej chłodne)
skoro spać i tak nie mogę

piątek, 5 września 2014

Myślę sobie...

...że dla większości osób, które znam, to może być szok
Nie do wiary
A jednak...
Gołym okiem jest to niemal niezauważalne
i ubranie oka niczego tu nie zmienia
prędzej już przymrużenie


czwartek, 4 września 2014

Plan był taki:

Wczoraj rano miałam odwieźć Julę i Zuzię do przedszkola.
Później miałam mieć pół dnia dla siebie (!!!)
Żeby napisać o spotkaniu z Marcią


wtorek, 2 września 2014

Marta, Marcia, Pulpetta

1. września - przeżyty :)
Piotr już w gimnazjum. Będzie się działo.
Albo i nie. No bo niby co takiego ma się dziać?
(ciiiiii... będzie co będzie, nie uprzedzajmy faktów ;)
Kuba w czwartej klasie. U pani Heleny - poprzedniej wychowawczyni Piotrka
(fantastyczna kobieta i świetna nauczycielka)
 Jula i Zuzia pomaszerowały dzielnie do przedszkola
(trala la la la la la la la la la)

niedziela, 31 sierpnia 2014

Podróże w czasie i przestrzeni

Wczoraj czas zawrócił bieg. Na chwilę. Na krótko.
I było to szalenie, szalenie fajne.
Pojechaliśmy na Morgi.
Szczep harcerski Matecznik (ech, co za czasy...)
świętował 25lecie istnienia.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Sennie jesiennie

Koniec wakacji zwykle jest dla mnie trochę smutny.
Za kilka dni nie będzie można już leniuchować w łóżku do dziewiątej.
Rok szkolny wymusza pewien określony rytm
i czasem trudno dotrzymać mu kroku.
Do czerwca docieramy z zadyszką i wywieszonymi językami ;)

czwartek, 14 sierpnia 2014

Gdy bezsilność i lęk *

nie dopuszczam
myśli
zbyt trudnych
zamyśleń

w przedsionku
świadomości
tłoczą się
urojenia
do ujścia
płazem
gady dzikie
nieujarzmione
nieliczne
tylko
prawdziwe 

________________________
* w nocy śnił mi się pożar w moim domu rodzinnym
a dzień później dowiedziałam się, że mój Tata jest w szpitalu
no i lęki różne mnie dopadły...

środa, 13 sierpnia 2014

W przepływie

ten czas
zaraz się skończy
przeminie
słońce we włosach
zapach wiatru
i turkus wody
pod powiekami

ciepły piasek
zamknięty
w klepsydrze
zmarszczka
kolejna (koleina ;-)
od uśmiechu
* * *
'Kreatywność jest aromatem indywidualnej wolności' - Osho
OSHOłomiona
- tym, co można ;-)

niedziela, 10 sierpnia 2014

Tajemnica zaginionego pierścionka

Nie tak dawno śmiałyśmy się z Madziare, że do większości tytułów filmów tłumaczonych na język polski koniecznie musi być dodane  słowo 'tajemnica'. Jakby był to magiczny magnes, który przyciągnie do kin znacznie więcej widzów, niż gdyby 'tajemnicy' w tytule nie było.
I tak: 'Philomena' to u nas 'Tajemnica Filomeny', a 'Brokeback Mountain to 'Tajemnica Brokeback Mountain' itd.
Bez tajemnicy dziś ani rusz.

sobota, 9 sierpnia 2014

O wietrzności

- Nie rozumiem tutejszego wiatru - oznajmił z powagą Krzysiek, kiedy wrócił po niespełna dwóch godzinach zmagań z deską surfingową, żaglem, falami i tym okrutnym, niezrozumiałym wiatrem.
Rozbawił mnie. No rzeczywiście, co też wiatr mógł mieć na myśli, kiedy nieoczekiwanie zmienił kierunek i rzucił o fale Mężem mym... Ciekawe... Wietrzymy tu jakiś podstęp :-D
Ja natomiast doszłam do tego samego wniosku, jak zawsze, kiedy jestem w takim miejscu.
Otóż pływanie na golasa w ciepłym morzu to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie.
I tyle tylko chciałam dziś powiedzieć ;-)

piątek, 8 sierpnia 2014

Trwaj, chwilo

W nocy z środy na czwartek w ogóle nie poszłam spać. Pakowanie zajmuje mi zwykle sporo czasu. Na lotnisku mieliśmy stawić się o czwartej nad ranem.
Zrobiłam sobie kawę i spokojnie dorzucałam do walizki to i owo.
Nie przepadam za lataniem. Część lotu przespałam. Nie obyło się niestety bez turbulencji. Ściskałam Krzyśka rękę prawie jak przy porodzie ;-)


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Po przyjeździe, przed wyjazdem...

...czyli wakacje w rozkwicie.

Spędziliśmy tydzień na fantastycznym odludziu.
(Rancho Konik w Rogowie)
Nie żeby od razu tam nikogo nie było,
ale dało się nas policzyć na palcach zaledwie dwóch rąk.


czwartek, 24 lipca 2014

W czwartek o wtorku na poduszce

Kiedy jest się matką czwórki dzieci i kiedy w wakacje cała czwórka przebywa akurat w domu,
modlitwa o pogodę ducha jest po prostu nieodzowna.
I miłość nie ma tu nic do rzeczy, bo wiadomo, że się kocha, ale...

niedziela, 20 lipca 2014

Północnie

Chodzę i się lepię. I poruszam się trzy razy wolniej niż zazwyczaj.
Wczoraj odwiozłam Agatkę (Kakuś - mówią dziewczyny).
I przyjechała Ewczi - Ewa - mama Agatki (ciociu Eło - woła Zuzia)
Jutro jedziemy do Zgierza. Ciocia Magdalena zaprosiła nas na imieninowy obiad.
Prezent zakupiony: krem i książka.
Przy okazji nabyłam sobie kilka odcieni niebieskiego lakieru do paznokci.
Znalazłam śliczny granatowy. Taki atramentowy. Lekko połyskujący.
Kiedyś uwielbiałam. I fiolet.

Krzysiek upiekł chleb - pięknie się przypochlebił ;)
Sam zrobił zakwas. Z mąki razowej i wody.
Ja tylko zmieliłam orzechy, dorzuciłam siemię lniane, pestki słonecznika i dyni.
Absolutne niebo w gębie.

Dochodzi północ. Padam z nóg. Dosłownie. Słaniam się na nogach ze zmęczenia.
Po szeregu prań załadowanych, wyjętych, powieszonych, złożonych.
Marzę już tylko o tym, żeby pójść spać.
Zeszyt z listem do Ann - pod stosem książek przy łóżku. Zakurzonych...
Myślę sobie / łudzę się, że od września będzie mi trochę łatwiej.
Chłopcy w szkole, dziewczynki w przedszkolu.
Kawałek dnia będzie tylko mój. Can't wait

Dobranoc :)

środa, 16 lipca 2014

Bo to jest tak:

Stoję sobie i popełniam obiad.
Kurczę grillowane, dodatek skrobiowy i zielona sałata
z jogurtem naturalnym firmy Zott
- dla mnie najlepszy z jogurtów (czy to już lokowanie produktu? ;)
Stoję, robię różne rzeczy, jest piękna niedziela i w trakcie czynności obiadowych
post sam pisze mi się w głowie.

Jest elokwętny żę ho ho, dofcipny i błyskotliwy - a jakże.
Niestety ręce w kurze i ziołach uniemożliwiają natychmiastowe zapisanie owych myśli,
co to po głowie się mi snują.
Myślę sobie - nic to - będę pamiętać, później zapiszę.
Guzik. Chwilę później jest środa, godzina popółnocna a nawet nadranna
- chociaż jaka się opublikuje na blogu - pojęcia bladego nie mam.
Tu jakoś inaczej czas płynie i pokazują się te godziny dzikie zupełnie i nieprawdziwe.
Aż tak po nocach nie przesiaduję. Dziś tylko. I kiedy indziej bywa, że też :)

niedziela, 13 lipca 2014

Nie ogarniam...

...bloggera. Nie on jeden zresztą jest dla mnie nie do ogarnięcia.
Leniwa niedziela. W tle film z gazety. Niezbyt wciągający.
Piterson spakował manatki i wyprowadził się do rodziny zastępczej.
Do kumpla z klasy - znaczysię.

Kuba wymęczył kostkę rubika i trochę nas.
Gerlsy pozwoliły sobie zapleść warkoczyki.
Nie, nie mnie. Takie rzeczy to tylko Kakuś :)

sobota, 12 lipca 2014

Z cyklu: abstrakcyjne rozmowy przy obiedzie

Ja: Piter, wolisz kaszę jęczmienną, czy ryż?
Piotrek (bez choćby cienia uśmiechu): Wolę ryż. Jest bardziej chiński.
A ja kiedyś chcę być Azjatą

???!!!

Poczucie humoru dziwnie podobne po mamusinego ;)

Poranek idealny

...choć już prawie południe.
Mąż sporządza listę zakupów.
Nie jestem pewna, czy mogę Go wymienić z imienia.
A nuż nie zechce wystąpić w moim blogu?

Chociaż skoro piszę średnio co trzy lata, to pewnie nie zrobi Mu to różnicy ;)
Synkowie zgodnie skończyli grę na peesie
i dopisują do listy zakupów kremówki i napoleonki
(jestem silna, nie zjem ani jednej).
Będą też jagodzianki (aż tak silna nie jestem).
Córki nie mogą się zdecydować, czy lepić z ciastoliny, czy puszczać bańki.
Ciastolina cała w płynie. Trudno się nie wpienić ;)

Na pohybel niepamięci!

To, co wydarza się u mnie coraz częściej
- te, no... zaniki pamięci - skłoniły mnie w końcu do pisania.
W przeciwnym razie za 10 lat zapomnę o tylu ważnych rzeczach,
o których jednak wolałabym pamiętać.

Pisanie obarczone jest sporym ryzykiem.
Pewnie będę pamiętać też to, o czym wolałabym zapomnieć.
Albo nie napiszę nic istotnego.
Nic to.
Piszę dla siebie.
Kupamięci.

Obym pisała częściej niż raz na trzy lata ;)